Po co napadać na banki?

Spektakularne kradzieże, napady na banki, rozboje – wszystko to wzbudza ogromne emocje w społeczeństwie. Media na gorąco relacjonują przebieg takich zdarzeń i postępy w śledztwie; organy ścigania dwoją się i troją, a politycy z marsowymi minami zapewniają o swojej nieugiętej woli zwalczania bandytów. A nadużycia gospodarcze? Co z nimi? Czy ktoś się nimi zajmuje? Która przestępczość powoduje większe zagrożenie stratami finansowymi dla społeczeństwa?

Wyobraźmy sobie następującą sytuację: do banku wchodzi dwóch mężczyzn w długich, prochowych płaszczach, rozchodzą się po sali w trzech różnych kierunkach. Nagle prawie jednocześnie zakładają maski, po czym jeden wyciąga spod płaszcza ręczny karabin maszynowy i oddaje kilka strzałów w górę. Dwaj inni z pistoletami w rękach krzyczą: „NA PODŁOGĘ, TO JEST NAPAD!” Ludzie w przerażeniu padają na ziemię. Szkło z roztrzaskanego żyrandola sypie się na ziemie. Ktoś włącza alarm, który wzmaga jeszcze przerażenie. Ochroniarze rzucają broń na podłogę i kopią ją daleko od siebie. Bandyci podbiegają do okienek z przygotowanymi uprzednio workami. Kasjerki trzęsącymi się rękami wykładają pieniądze na lady. Bandyci szybko pakują pliki banknotów do worków, po czym przodem, z przygotowaną do strzału bronią, powoli wycofują się w stronę wyjścia. Na koniec odwracają się na pięcie, wybiegają z banku, wskakują do zaparkowanego w pobliżu banku samochodu, który odjeżdża z piskiem opon.

W ciągu paru minut od zdarzenia cała okolica banku roi się już od policjantów. W banku funkcjonariusze zabezpieczają ślady, przepytują świadków. Prezenterka serwisu informacyjnego przerywa program i mówi: „teraz informacje z ostatniej chwili; w centrum miasta doszło do napadu na bank, w wyniku którego skradziono 200 tys. zł. Będziemy informować państwa na bieżąco o nowych doniesieniach z miejsca przestępstwa”. Tego dnia wszystkie telewizje co chwila donoszą o mrożących krew w żyłach, niedawnych scenach napadu. Komendant zwołuje konferencję prasową, na której mówi stanowczo, że powołano już specjalną grupę najlepszych funkcjonariuszy do namierzenia sprawców; mówi, że policja nie pożałuje sił i środków, że na nogi postawione zostały jednostki graniczne, że zorganizowano blokadę wokół miasta etc.

W kilka dni później w mediach pojawia się informacja, że za przekazanie informacji o sprawcach napadu, które przyczynią się do ich zatrzymania, burmistrz ufundował nagrodę w wysokości 50 tys. zł. Wreszcie po trzech tygodniach usilnych starań, policja dostaje cynk od informatora z półświatka, zwabionego obietnicą nagrody; okazuje się, że pewien przestępca który dopiero co wyszedł z więzienia, szasta pieniędzmi na lewo i prawo. Policja sprawdza trop, który okazuje się prawdziwy. Podejrzany zostaje zatrzymany i po krótkim czasie sypie kolegów. Na posesji jednego z bandytów policja odnajduje zakopany, nadpalony płaszcz; u innego z pieca funkcjonariusze wyciągają osmalony karabin; odnalezione na miejscu przestępstwa łuski idealnie do niego pasują. Odzyskana zostaje część pieniędzy. Szybko dochodzi do procesu. Ilość zebranych przez policję dowodów pozwala bez kłopotu skazać przestępców na wysokie kary.

A teraz dla kontrastu wyobraźmy sobie inna sytuację. Prezes dużej firmy, notowanej na giełdzie, podpisuje się pod decyzją dotyczącą zakupu obligacji pewnej firmy deweloperskiej. Kwota zakupionych obligacji wynosi 60 milionów zł. Zabezpieczeniem jest hipoteka ustanowiona na głównym majątku dewelopera, dużym biurowcu znajdującym się w centrum miasta. Ustanowione odsetki są nieco wyższe od stosowanych na rynku w takich sytuacjach. Nagle półtora roku od zakupu obligacji deweloper przestaje spłacać odsetki. Wysyłane są wielokrotne wezwania, które nie przynoszą żadnego skutku. Prezesa nie ma już w firmie jest za to nowy, który decyduje się oddać sprawę do sądu cywilnego. Jednocześnie, na wniosek działu kontroli wewnętrznej, złożone zostaje zawiadomienie o podejrzeniu wyprowadzenia znacznych środków finansowych z firmy poprzez poprzedniego Prezesa. Z uwagi na dużą kwotę potencjalnej straty, prokuratura wszczyna śledztwo. Stary prezes zostaje zawezwany do złożenia zeznań w charakterze podejrzanego. Przynosi ze sobą gruby stos różnych dokumentów. Jego wersja zdarzeń jest następująca: firma miała sporo środków finansowych, które trzymane były na nieopłacalnych lokatach bankowych. Postanowił zatem coś z tym zrobić. Dowiedział się o możliwości zakupu obligacji firmy deweloperskiej. Wynegocjował bardzo korzystne warunki, wysokie odsetki. Zabezpieczył również możliwość spłaty poprzez ustanowienie hipoteki na biurowcu należącym do dłużnika. Nakazał dokonanie wyceny przez niezależnego eksperta. Zgodnie z przeprowadzoną wyceną, nieruchomość jest warta 62 miliony zł. Prezes mówi, że przy procedowaniu inwestycji dopełnił należytych starań, aby ją zabezpieczyć. Prokuratura nie może znaleźć żadnego punktu zaczepienia.

W między czasie, na podstawie wyroku sądu cywilnego, firma przejmuje nieruchomość od dewelopera za dług. Nowy Prezes chce sprzedać biurowiec, więc zleca kolejną wycenę. Ku zaskoczeniu wszystkich, nowy ekspert szacuje wartość biurowca nie na 62 miliony zł, ale ledwie na 40 milionów zł (o problemie związanym z wycenami będziemy pisać szerzej w oddzielnym artykule). Skąd taka różnica w wycenach? Prokuratura przesłuchuje podejrzanego eksperta, który zeznaje, że przy wycenie nie popełnił żadnego błędu, wziął po prostu pod uwagę założenia znacznego rozwoju rynku wynajmu i wzrostu cen czynszów, które w momencie wykonywania wyceny były prognozowane przez niektórych ekspertów (co prawda niewiadomo których). Po za tym przyłożył większą uwagę do innych czynników nie uwzględnionych w nowej wycenie.

W końcu firmie udaje się sprzedać nieruchomość za 35 milionów zł. Prokuratura nie może poprzedniemu prezesowi udowodnić, złych intencji ani tego, że nie dopełnił należytych starań i po trzech latach cała sprawa zostaje umorzona.

W rzeczywistości cała sprawa z obligacjami i biurowcem była „szyta”. W istocie w momencie zakupu obligacji, biurowiec był warty realnie około 40 milionów zł. Za zakup obligacji prezes otrzymał łapówkę w kwocie 3 milionów zł. Pieniądze te zostały przelane z konta pewnej cypryjskiej spółki na konto innej cypryjskiej spółki, w rzeczywistości należącej do prezesa.

Zestawiłem obie, całkowicie różne sytuacje, aby poprzez kontrast uwypuklić specyfikę nadużyć gospodarczych oraz problemy związane z ich ściganiem. Po pierwsze należy wspomnieć, iż politycy, a co za tym idzie i organy ścigania, przykładają znacznie większą wagę do przestępczości pospolitej niż do nadużyć i korupcji. Wynika to stąd, że przestępczość ta jest widoczna, bezpośrednio oddziaływuje  na społeczeństwo, powodując u niego poczucie zagrożenia. Ludzie nie czują się bezpiecznie, więc natychmiast żądają reakcji policji. Jeżeli w odczuciu powszechnym reakcja ta jest zbyt słaba, społeczeństwo staje się niezadowolone, co przekłada się na ilość głosów w wyborach. Dodatkowo łatwo jest ocenić skuteczność działania policji w zakresie zwalczania przestępczości pospolitej. Sytuacja tutaj jest w miarę jasna. Jeśli doszło do przestępstwa  to zazwyczaj natychmiast zostaje ono zgłoszone na policję. Można zatem określić skuteczność policji, po przez określenie procentu wykrytych przestępców pospolitych (chociaż tak de facto powinno się brać pod uwagę nie wykrycia, ale prawomocne skazania). Jeżeli możliwa  jest zaś w miarę obiektywna ocena, którą można przedstawić opinii publicznej, to w konsekwencji możliwe jest również rozliczanie funkcjonariuszy z ich pracy. Szefowie policji działają zatem, z ich punktu widzenia, całkiem racjonalnie, kierując większość posiadanych sił i środków przede wszystkim do walki z przestępstwami pospolitymi.

Z nadużyciami i korupcją jest zgoła całkiem odmienna sytuacja. Specyficzną ich cechą jest to, że w przeciwieństwie do przestępstw pospolitych, mają one ukryty charakter (łapówki nie widać). Przesłanki mówiące o tym, że mogło do takiego przestępstwa dojść zazwyczaj są bardzo niejednoznaczne. Po pierwsze, bardzo często w ogóle trudno w takich sprawach określić szkodę, jaką mogła ponieść ofiara przestępstwa (np. przekupstwo menadżerskie), a po drugie, jeżeli jest to możliwe, to znowuż nie łatwo stwierdzić, czy do szkody doszło w wyniku przestępstwa czy w z związku z przyjętym ryzykiem biznesowym, bez którego oczywiście nie może być mowy o prowadzeniu działalności gospodarczej. Nawet zatem powstanie szkody nie musi być zdarzeniem, które spowoduje zawiadomienie przez kogoś organów ścigania.

Ujawnieniu przestępstw związanych z nadużyciami nie sprzyja również i to, że zazwyczaj wie o nich bardzo ograniczone grono współuczestników związanych zmową milczenia. O przekazaniu łapówki wie zazwyczaj tylko dający oraz biorący, i co oczywiste, żaden z nich nie ma interesu w ujawnianiu przestępczego procederu, wręcz przeciwnie osoby takie zrobią wszystko żeby go ukryć. Podobnie jest i z innymi nadużyciami.

Kolejnym sprawą różniącą wspomniane powyżej dwa rodzaje przestępstw jest możliwość przełożenia zebranych podczas dochodzenia faktów na dowody procesowe. W przypadku przestępstw pospolitych kwestia ta nie stanowi aż takiego problemu, jak w wypadku nadużyć i korupcji. Podczas napadu, przestępca często pozostawia wiele śladów np: odciski palców, łuski z broni, zdjęcia z kamer, mikro ślady etc. – wszystko to jest dość oczywistym materiałem dowodowym, możliwym do użycia podczas rozprawy. Wystarczy zwykły odcisk palca nieopatrznie pozostawiony na miejscu zbrodni i już prokuratura ma bardzo obciążający materiał dowodowy, niejednokrotnie decydujący o skazaniu. Coraz częściej stosuje się również badania DNA do potwierdzania tożsamości przestępców. W przypadku nadużyć i korupcji najczęściej nie ma takiego pozostawionego „odcisku palca”, nie ma śladu, który w sposób jednoznaczny pogrążałby podejrzanego. Takim jednoznacznym śladem mógłby być na przykład dowód przekazania nielegalnych korzyści, ale zazwyczaj nie jest, ponieważ panowie przekazując sobie łapówki, nie robią przy okazji zdjęć pamiątkowych.

Kolejnym utrudnieniem dowodowym jest niezwykła łatwość zacierania śladów, tworzenia fałszywych historii, możliwość takiej interpretacji faktów, która rozgrzesza przestępców korupcyjnych. W przypadku napadu sprawa jest prosta: przestępca groził i zabrał nieswoje pieniądze, czyli ukradł. Natomiast sprawca nadużycia tłumaczy, że pieniądze firmy nie zostały ukradzione, one zostały pożyczone, a pożyczka to inwestycja, jak każda inna.  I już sprawa na samym początku rozbija się o samą kwalifikację czynu W przytoczonym powyżej przykładzie prezes tłumaczy się, że wręcz zachował się jak prawdziwy gospodarz, ponieważ postanowił zainwestować wolne środki pieniężne, które leżały na niskooprocentowanym koncie, w wysokodochodowe obligacje. Dołożono należytych starań, bo obligacje były zabezpieczone na nieruchomości, a ta z kolei została wyceniona przez eksperta. I tu prokuratura ma ogromny problem, żeby taką wersję zdarzeń zakwestionować.

Ogromna ilość najrozmaitszych typów transakcji na rynku tworzy bogaty zbiór „zasłon dymnych”, z których sprawca może korzystać do woli, aby wprowadzić w błąd organy ścigania. Dodatkową kwestią jest rosnąca komplikacja transakcji gospodarczych. Dzisiaj inżynierowie finansowi potrafią sklecić tak złożoną transakcję, że poza nimi nikt jej istoty do końca nie  rozumie. Dobrym przykładem mogą tu być papiery MBS (Mortgage Based Securities) oraz bardziej skomplikowane instrumenty CDS (Collateralised Debt Obligations) związane z rynkiem kredytów hipotecznych subprime, które były źródłem załamania gospodarki na świecie w 2008 i 2009 roku. Początkowy kryzys na rynku hipotecznym USA rozlał się po całym świecie dlatego, że kredyty te były składnikiem ww. instrumentów sprzedawanych już na całym świecie. I nawet najlepsi analitycy nie zorientowali się jakie ryzyko zostało w nich ukryte przez inżynierów finansowych. Jeżeli rekiny finansjery miały z tym problem, to co można by tu powiedzieć o pracownikach policji czy prokuratury.

Wreszcie na koniec trzeba powiedzieć, że sprawcy nadużyć i korupcji są znacznie łagodniej traktowani niż przestępcy pospolici. Wynika to stąd, że są to zazwyczaj tzw. normalni obywatele, szanowani biznesmeni, członkowie społeczności lokalnych, którym mentalnie trudno jest przypiąć łatkę przestępców, określenia od wieków zarezerwowanego dla pospolitych bandytów, złodziei i oszustów. I pracownicy wymiaru sprawiedliwości nie są tutaj wyjątkiem.

Łatwość w dokonywaniu nadużyć i możliwość czerpania dużych zysków, specyfika tych przestępstw polegająca na łatwości zacierania śladów, a wreszcie bezbronność organów ścigania, zachęca wielu do wkroczenia na drogę, z której nie ma juz powrotu. Kto bowiem raz uzyskał duże pieniądze, nie został złapany, a nawet nie najadł się przy tym dużo strachu, ten na pewno będzie próbował dalej. I to także jest kolejna cecha nadużyć i korupcji. Sprawcy widząc brak zagrożenia sięgają po więcej i więcej. Stają się coraz bardziej chciwi. Czasami ich to gubi i wpadają (na przykład w przypadku upadku firmy) Najczęściej jednak przestępstwa pozostają wciąż nie odkryte.

Biorąc powyższe pod uwagę, możemy jedynie domniemywać jak ogromne straty finansowe są powodowane przez nadużycia gospodarcze. Obrazowo można by je przyrównać do ciemnej energii w kosmosie. Nie widać jej, ale z pewnych obliczeń wychodzi, że musi stanowić, aż 70% masy kosmosu. Podobnie z nadużyciami i korupcją, kwota strat będąca wynikiem tych negatywnych zjawisk jest zapewne po wielokroć większa niż straty finansowe będące skutkiem przestępczości pospolitej. Ale, paradoksalnie, ilość sił i środków przeznaczonych przez państwo na walkę z nadużyciami jest znacznie mniejsza niż tych przeznaczonych na walkę z przestępczością pospolitą. W moim przekonaniu, aby zmienić ten stan rzeczy, należy przede wszystkim zacząć od akcji informacyjnej, która uświadomi społeczeństwu wszystkie opisanej w tym artykule kwestie związane z nadużyciami i korupcją, a w konsekwencji da motywację do wywarcia skutecznej presji na politykach, tak aby zaczęli dostrzegać wagę problemu i podjęli wreszcie realne a nie pozorowane działania.