Nieuzyskane rabaty – przestępstwo doskonałe
Jest pewien rodzaj nadużyć gospodarczych, częściowo opisany w przedstawionym poniżej przypadku, który chociaż powoduje gigantyczne straty dla firm, to wciąż pozostaje praktycznie nieujawniony szerszej opinii publicznej. Ba, nawet sami znawcy życia gospodarczego w Polsce (menedżerowie, audytorzy, konsultanci itp.) zdają się nie być świadomi zagrożenia jakie on powoduje. Dlaczego tak się dzieje? Otóż powodem tego stanu rzeczy jest to, że ów rodzaj nadużyć jest praktycznie niewykrywalny i niezwykle trudny do udowodnienia. Nie przypominam sobie, żebym gdzieś widział albo słyszał jakąś wzmiankę o tej przestępczej praktyce. Na czym ona polega?
Aby odpowiedzieć na to pytanie pozwolę sobie zacząć od ogólnego stanu świadomości, co do możliwości występowania nadużyć w firmie. Wielu ludzi, słusznie zresztą, uważa, że możliwość nadużyć występuje zazwyczaj wtedy, kiedy mamy do czynienia z dobrem lub usługą, którą trudno jest wycenić, czyli oszacować jej cenę rynkową. W konsekwencji trudno jest ocenić, czy cena zapłacona przez firmę jest godziwa, czy też jest zawyżona. To oczywiście rodzi ogromne pole do nadużyć. Łatwo można się bowiem dogadać z dostawcą w ten sposób że: ja ciebie wybieram, ustalamy zawyżoną cenę, ale część nadwyżki chcę dla siebie. Ryzyko wykrycia jest niewielkie, bo zawyżonej ceny nie da się porównać z innymi cenami. Zazwyczaj uważa się, że takie dobra czy usługi, podatne na nadużycia, muszą mieć charakter unikalny, muszą być jedyne w swoim rodzaju, tak aby nie można było ich porównać z innymi, takimi samymi lub podobnymi. Jeżeli zapytać menedżera jakie to mogą być dobra i usługi, to zapewne wymieni następujące: usługi reklamowe i marketingowe, usługi konsultingowe, know how i inne wartości niematerialne i prawne etc. Właśnie między innymi również z powodu tej logiki powszechnie występującego myślenia, proceder, który poniżej jest przedstawiony, pozostaje praktycznie wciąż mało znany. Otóż, dobra lub usługi wcale nie muszą mieć unikalnego charakteru, aby nie dało się łatwo oszacować ich ceny rynkowej. Sytuacja taka może dotyczyć jednorodnych, sprzedawanych w ogromnych ilościach materiałów, takich jak na przykład: stal i inne metale, materiały budowlane, węgiel czy też na przykład usługi budowlane. Jak to możliwe? Przecież wydawać by się mogło, że z uwagi na konkurencyjność rynku, ceny takich samych dóbr powinny mięć taką samą lub zbliżoną cenę. Myślenie to nie bierze jednak pod uwagę praktyk stosowanych przez sprzedawców. Ogólną zasadą obowiązującą w handlu jest bowiem to, że im więcej zamówisz danego materiału, tym większy dostaniesz rabat od ceny detalicznej. A rabaty (w przypadku ww. dóbr i usług) mogą dochodzić nawet do 20%. Zasadą jest również to, że producenci czy sprzedawcy, nie ujawniają swoich cenników rabatowych. To zrozumiała praktyka. Po pierwsze dla niektórych sprzedawców jedni odbiorcy mogą być mniej lub bardziej perspektywiczni, a poza tym sprzedawcy, tak jak i inni przedsiębiorcy, również nastawieni są na maksymalny zysk, i nie będą ułatwiać zadania kierownikom działów zakupów swoich klientów. Opisana sytuacja powoduje, że zazwyczaj znana jest jedynie cena detaliczna danego materiału. Takie ceny można znaleźć na przykład w zestawieniach przygotowywanych przez wydawnictwo SECOCENBUD, które co kwartał przedstawia informację o cenach materiałów budowlanych, instalacyjnych i elektrycznych oraz o stawkach robocizny kosztorysowej. A zatem podsumowując, jeżeli ktoś chce sprawdzić, czy cena zamówionej dużej ilości danego materiału jest rynkowa, to w praktyce nie jest w stanie tego zrobić w sposób łatwy i szybki. Taka sytuacja, tak samo jak w przypadku unikalnych dóbr i usług, daje duże możliwości, praktycznie bezkarnego popełnienia nadużyć. Z tym, że o ile w przypadku kontroli, dobra czy usługi unikalne w pierwszej kolejności są prześwietlane, o tyle materiały czy usługi jednorodne są praktycznie całkowicie pomijane.
Posłużę się tutaj następującym przykładem dochodzenia gospodarczego, w którym uczestniczyłem.
Opis przypadku
Pewna firma zamawiała duże ilości materiałów budowlanych. Pewnego dnia prezes firmy poprosił kierownika działu zakupów do swojego biura i powiedział mu, że z takich to a takich względów, chciałby zmienić dotychczasowego dostawcę tychże materiałów. Kierownik niespodziewanie ostro zaoponował. Potem przeprosił, ale zaczął dowodzić, że to nie będzie mądre posunięcie, bo ten dostawca jest jakoby najlepszy i najtańszy na rynku. Ostrość reakcji kierownika działu zakupów zastanowiła prezesa. Postanowił, że w firmie zostanie przeprowadzona kontrola zakupów. Wynajął pewną firmę audytorską, która za sowitą opłatą, po dwóch miesiącach przedstawiła raport z której wynikało, że … wszystko jest w jak najlepszym porządku!?. Audytorzy zadali sobie nawet trud, aby porównać ceny nabywanych materiałów do cen wynikających z zestawień wydawnictwa SECOCENBUD. I okazało się, że szef działu zakupów jest wręcz świetny, bo dokonuje zakupów materiałów po cenie niższej, niż ceny z cennika wyżej wymienionego wydawnictwa. Na szczęście prezes nie dał za wygraną i wynajął specjalistów ds. wykrywania nadużyć gospodarczych. Nasza firma przy użyciu nieco odmiennych metod (których nie będę ujawniał, aby w przyszłości nie ułatwiać zadania przestępcom gospodarczym) zdołała ustalić całkiem odmienny stan faktyczny. Otóż okazało się, że kierownik działu zakupów mógł negocjować o kilka procent wyższe rabaty na usługi i materiały budowlane, ale nie robił tego, ponieważ dostawał prowizję.
Wydawać by się mogło, że rozwiązaniem problemu zawyżanych cen materiałów i usług, jest wprowadzenie w firmie procedur dotyczących obligatoryjnego przeprowadzania przetargów przy dokonywaniu zakupów powyżej określonej wartości. Wówczas można by było porównać ceny zaproponowane przez różnych dostawców na bazie takich samych warunków, zawartych w specyfikacji przetargowej. Niestety występuje mnóstwo możliwości obejścia procedur przetargowych. Z mojego doświadczenia wynika, iż często w Polsce stosowaną metodą, która powoduje, że procedury przetargowe stają się bezużyteczne, są nielegalne porozumienia pomiędzy dostawcami, które polegają na tym, że oferty konkurencyjne do wybranej oferty są specjalnie zawyżane. W praktyce dokumentacja przetargowa paradoksalnie służy często do krycia przestępstwa. Ma być dowodem na to, że przy wyborze dostawcy zostały zachowane zasady konkurencji, że została wybrana najkorzystniejsza cenowo oferta i wreszcie, że nie może być mowy o jakichkolwiek nadużyciach. Taka sytuacja dodatkowo usypia czujność Zarządu i Rady Nadzorczej.
Nie chcę tutaj bynajmniej negować potrzeby wprowadzania procedur przetargowych Są one oczywiście jak najbardziej potrzebne w każdej firmie. Utrudniają pracę przestępcom gospodarczym. Jednakże z moich obserwacji wynika, iż zbyt często, z różnych zresztą względów, ich rola w ochronie przed nadużyciami jest nader ograniczona . Oczywiście wiele również zależy od tego, czy procedury przetargowe zostały prawidłowo zaprojektowane, tak aby nie było zbyt wielu luk umożliwiających ich obejście, oraz od tego, czy dokonuje się kontroli przestrzegania tych procedur.
Poziom ryzyka finansowego
Warto w tym miejscu uświadomić sobie, jak wielkie straty mogą być powodowane przez nadużycia polegające na procederze nieuzyskanych rabatów.
Przykład
Firma Stalbud produkuje różnego rodzaju konstrukcje stalowe. Znaczącą pozycję w kosztach całkowitych firmy stanowią koszty materiałów i podwykonawców. Poniżej przedstawione są dwa warianty rachunku wyników tej firmy w zależności od tego, czy dyrektor działu zakupów jest uczciwy i nie bierze prowizji, czy też jest „słabym” negocjatorem i w zamian za to uzyskuje nielegalne korzyści. Rachunek wyników Stalbud (uczciwy dyrektor) W tym wariancie dyrektor ds. zakupów ostro negocjuje z dostawcami materiałów i z podwykonawcami uzyskując 8% rabatu od ceny wyjściowej.
Dzięki uczciwości szefa ds. zakupów firmie udaje się osiągnąć zysk, nie dokonując drastycznych i ryzykownych cięć w wydatkach. Rachunek wyników Stalbud (nieuczciwy dyrektor) W tym wariancie dyrektor ds. zakupów negocjuje tylko 4% rabatu, dzięki czemu dostaje swoją nielegalną prowizję.
W tym wariancie firma ponosi znaczną stratę, co oczywiście od razu odbija się na jej wycenie. Jeżeli jest notowana na giełdzie, wtedy ceny jej akcji spadają i akcjonariusze ponoszą straty. Biorąc pod uwagę płytkość i rozchwianie naszego rynku giełdowego, nawet nieduża strata może w efekcie rozpocząć proces wyprzedawania akcji przez akcjonariuszy, co prowadzi zazwyczaj do gwałtownych spadków cen akcji. W rzeczywistych warunkach w takim momencie prezes firmy zostałby natychmiast zobligowany przez Radę Nadzorczą (a więc przez właścicieli) do przedstawienia programu naprawczego. Dalszy scenariusz wydarzeń można sobie wyobrazić następująco: Zostaje wynajęta firma konsutltigowa, aby pomóc w restrukturyzacji (dodatkowe koszty). Firma ta po dokonaniu wielu analiz przedstawia raport, z którego wynika, że należy dokonać znacznych cięć w wydatkach operacyjnych. Problem w tym, że jeżeli zarząd firmy gospodarował oszczędnie pieniędzmi firmy i wydatkował środki jedynie na niezbędne dla działalności firmy cele, wówczas dokonywanie cięć kosztów operacyjnych musi, w niedługim czasie, odbić się na wynikach firmy. Zwolnienia, niewypłacalnie premii, brak podwyżek i inne tego rodzaju oszczędności w oczywisty sposób demotywują załogę firmy, powodują frustrację, a w efekcie prowadzą do spadku wydajności i jakości pracy. Firma popada w coraz większe kłopoty, traci klientów, spadają przychody ze sprzedaży. Dodatkowo dochodzi do strajków pracowniczych. A wszystko z powodu braku świadomości, że ujemna rentowność wcale nie musi wynikać ze złej organizacji i nadmiernych kosztów operacyjnych firmy, ale nadużyć związanych z nieuzyskanymi rabatami przy zakupach usług i materiałów |